Cześć Kochani,

obiecałam Wam, że w nowym roku pojawi się wpis o tym jak staram się wrócić do formy sprzed ciąży. Przyznam się, że trochę się tego bałam. Po pierwsze ze względu na krytykę. NIe chodzi o to, że ktoś napisze, że wyglądałam jak wieloryb w ciąży. Spoko, to zniosę 😉 Chodzi o krytykę postępów i efektów mojego powrotu do formy. Raz kozie śmierć.

Po co właściwie wprowadzam nowy cykl na bloga? Przede wszystkim po to by mobilizować samą siebie a także by pokazać, że nie trzeba chodzić na siłownię 5 razy w tygodniu czy codziennie na basen by zrzucić zbędne kilogramy. Podobnie jak Wy drogie mamy mnie też się NIE CHCE ale obiecałam sobie, że dam radę!

Serio, po całym dniu z dzieckiem ani mi się śni jechać na siłownię, która w moim przypadku jest oddalona o jakieś 25 kilometrów. Przyznaję się bez bicia, że zajmowanie się Leonem przez cały dzień wysysa ze mnie energię. 

Jak więc zacząć? Powoli albo jak kto woli despacito 😉 

Dzisieszy wpis jest wprowadzeniem. Chcę Wam pokazać z jakiego miejsca zaczynałam. Nie byłam super fit w czasie ciąży, oj zdecydowanie NIE. W kolejnych wpisach pokażę Wam co ćwiczę i kiedy.

PRZED CIĄŻĄ

Przed ciążą ważyłam 65 kg. Niejednej z Was wyda się to dużo ale od razu zaznaczę, że po pierwsze mam 173 cm wzrostu, po drugie zawsze ważyłam więcej niż moje rówieśniczki mimo, że byłam szczupła. Jak to mówią „mam ciężkie kośći” 😉 W kolejnych wpisach możecie się spodziewać większej ilości fotek w gaciach. Żeby nie było – ostrzegam 😉



CIĄŻA + 37 kg 

Co się wydarzyło z moim ciałem w czasie CIĄŻY? Przez 9 miesięcy przytyłam ponad 37 kg. Piszę ponad ponieważ po 36 tygodniu ciąży nie patrzyłam już na wagę u lekarza 😀 Skąd tyle nadprogramowego ciała? Nie mam pojęcia 😉 Jadłam jak przed ciążą, nie miałam zachcianek. Jedyne co było mocno zauważalene to fakt, że po 26 tc zaczęła mi się zatrzymywać woda w organiźmie. 

Poniżej kilka ciążowych zdjeć. Te robione w każdym tygodniu zostawiam na koniec mojej drogi do dawnego ciała 🙂 Na ostatnim zdjęciu oczu już mi prawie nie widać 😉



W czasie ciąży robiłam tylko ćwiczenia rozciągające, dzięki którym znikneły bóle pleców. Mówią, że ciąża to stan błogosławiony… bo przejściowy 😉 

PO PORODZIE

Minęło 6 miesięcy od porodu. Przez ten czas ćwiczyłam sporadycznie (1 w tygodniu, czasem raz na dwa tygodnie), chodziłam na spacery z Leonem, od czasu do czasu poćwiczyłam na siłowni outdoorowej. Kilogramy same spadały więc nie musiałam się zbytnio wysilać. Po porodzie dałam sobie rok aby na spokojnie wrócić do dawnej figury. Myślicie, że to bardzo długo? Mineło już 6 miesięcy.

Pod koniec roku waga się zatrzymała i niestety nie tam gdzie bym chciała. Zostało 10 nadprogramowych kilogramów. Czas coś z tym zrobić!

PLAN DZIAŁANIA 

Kiedy waga stanęła w miejscu postanowiłam zacząć działać. Od stycznia wprowadziłam sobie kilka zasad: 

1. Stop słodyczom!  

Codziennie do kawy podjadałam coś słodkiego, a to jednego cukierka, a to ciasteczko. Koniec! Od nowego roku tylko kawa 🙂 

2. Ćwiczyć.

Nie jestem systematyczna i mam problem z dyscyplinowaniem się. Ćwiczenia to moja zmora. Jak już się wkręcę to jest fajnie ale najgorzej mi zacząć 😀 Pomogła mi moja 9-letnia siostrzenica, która lubi się bawić w Ewę Chodakowską 🙂 

Najpierw zabawa w Chodakowską a potem Maja pokazała mi aplikację, z którą ćwiczę codziennie. Kochane dziecko widziało, że matka chrzestna potrzebuje pomocy 😉 

3. Jeść z głową. 

Na razie nie mam diety. Postawiłam na rozsądek i nie jem codziennie chleba na śniadanie. Zastępuję go pysznym omletem jajecznym lub jogurtem z otrębami, płatkami czy owocami. Zamiast podjadać paluszki jem owoce lub piję koktajle owocowe. Na kolację jogurt lub owoc. Uwielbiam chleb. Mogłabym go jeść na każdy posiłek ale obiecałam sobie, że tak nie będzie. Na obiady przygotowuję klasyczne potrawy ale bez przesadnej ilości tłuszczu.


Trzymajcie za mnie kciuki. Będę Was informowała o postępach albo o ich braku. W kolejnym wpisie z serii mama wraca do formy opowiem Wam o aplikacji, z którą ćwiczę i powiem czy warto 🙂 


Pozdrawiam Ania