Cześć Kochani

miały byś same posty z weselnymi DIY a tu wpis z cyklu „Palcem po mapie”.
Po weselu mieliśmy z mężem (taaaa 😀 jeszcze się nie przyzwyczaiłam) tydzień urlopu i stwierdziliśmy, że najlepiej odpoczywa się poza domem. Wybraliśmy kierunek – polskie morze. Bez konkretnego miejsca, bez noclegu. Po prostu wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy na północ 🙂 Podczas drogi szukałam hotelu, pokoju, apartamentu…. czegokolwiek na 3 noce. Na szczęście udało nam się znaleźć nocleg w hotelu w Jastrzębiej Górze za rozsądne pieniądze i to ze śniadaniem!
Hotel Europa jest skromny, zadbany i prowadzony przez sympatycznego Pana. Nic więcej nie było nam potrzeba.

Pogoda niestety nas nie rozpieszczała. Od czwartku do niedzieli padało. Z małymi przerwami, które wykorzystywaliśmy na spacery uliczkami nadmorskiej miejscowości.


Niewątpliwie perełką w całej Jastrzębiej Górze jest willa Kaszubka, która powstała w latach 1921-1922 i nadal jest zamieszkana. Na uroczych niebieskich okiennicach namalowano kaszubskie kwiaty.


W sobotę wybraliśmy się na Hel by spotkać się z koleżanką. To była najlepsza decyzja na tym wyjeździe. Piękne, urokliwe miejsce. Asia oprowadziła nas po najciekawszych zakątkach. Kocha morze i wszystko co z nim związane, jest żoną marynarza i sama posiada patent sternika. A jakby tego było mało jest też fotografem, mamą i najbardziej uśmiechniętą osobą jaką znam.

W drodze powrotnej do hotelu zatrzymaliśmy się jeszcze przy Zatoce Puckiej. Tylko nie pamiętam niestety, w której miejscowości. Siedzieliśmy na plaży i obserwowaliśmy kitesurfingowców (to chyba nie jest poprawna forma :D). Nie mogliśmy się napatrzeć.


Jeśli wybieracie się nad polskie morze to wybierzcie Hel.

Ahoj, Anna